
Pani Małgorzata, agent nieruchomości z dwudziestoletnim stażem, już nie kryje zaskoczenia. „Klient dzwoni i pyta o cenę mieszkania na Kazimierzu”, opowiada, stojąc przed kamienicą, gdzie metr kwadratowy kosztuje dziś 3 800 euro.
„Mówię mu sumę, a on odpowiada: „Za te pieniądze to mogę kupić w Rzymie”. I ma rację – tam płaci się 3 839 euro za metr”.
To nie żart ani zbieg okoliczności. Kraków dorównał cenami włoskiej stolicy, a Warszawa z 3 849 euro za metr kwadratowy już ją prześcignęła. Jeszcze dwa lata temu nikt by w to nie uwierzył. Dziś to rzeczywistość, która zmienia oblicze polskiego rynku nieruchomości.
Najszybszy wzrost cen w Europie – tak brzmi werdykt najnowszego raportu Deloitte. Polska pobiła wszystkie rekordy z wynikiem 19% wzrostu w ciągu roku. Kraków osiągnął zawrotne 28% podwyżki, pozostawiając w tyle nawet Warszawę.
„Pamiętam, jak dziesięć lat temu rodzice kupowali mieszkanie za 200 tysięcy”, mówi Tomasz, młody inżynier szukający własnego lokum. „Dziś to samo mieszkanie kosztuje 400 tysięcy. Moja pensja wzrosła o połowę, ceny mieszkań podwoiły się”.
Średnia krajowa wynosi obecnie 2 792 euro za metr – wciąż poniżej europejskiej mediany, ale różnica kurczy się w zastraszającym tempie. W Katowicach sytuacja wygląda najlepiej – mieszkanie o powierzchni 70 metrów kwadratowych kosztuje siedmiokrotność średniej pensji. W Warszawie trzeba odłożyć niemal dziesięć wynagrodzeń.
Eksperci spodziewają się dalszego, choć wolniejszego wzrostu. Jesień ma przynieść kolejną falę podwyżek. Pytanie tylko: czy Polacy nadążą za cenami własnych mieszkań?